Dariusz i Bartosz

Wysyłam Wam jedyne nasze wspólne zdjęcie, jakie posiadam. Bartosza nie ma wśród nas, ale pragnę opowiedzieć Wam naszą historię, aby jego śmierć nie poszła na marne. Przez dwa lata był dla mnie wszystkim – dziś nie mam nawet prawa do wspólnego zdjęcia.

Obaj byliśmy kucharzami. Poznaliśmy się w Polsce, gdy Bartek przyjechał na wakacje po pracy w Holandii. Wspólnie postanowiliśmy zająć się cateringiem. Mimo różnicy wieku rozumieliśmy i dopełnialiśmy się idealnie. Wciąż mam w pamięci jak w ostatnie wakacje uczył mnie jeździć na rolkach. Miałem poobijane całe kolana i łokcie, a on śmiał się mówiąc, że w następne wakacje będę śmigał jak nastolatek. Dziś niestety wiem, że to nigdy nie nastąpi.

Bartek zmarł nagle w naszym domu tuż przed świętami w 2023 roku. Reanimowałem go 20 minut do przyjazdu karetki. Po przybyciu pogotowia lekarz stwierdził zgon. Chwilę później na miejsce przybyła Policja. Potraktowali mnie jak całkowicie obcą osobą. Gdy poprosiłem o możliwość pożegnania się z Bartkiem – odmówili. Wezwali za to jego rodziców, aby zidentyfikowali ciało. Wtedy ich poznałem. To głęboko wierzący ludzie, więc przez cały czas naszego związku Bartosz bał się ich reakcji i żyliśmy w ukryciu. Okazało się, że rodzice od dłuższego czasu domyślali się prawdy, ale bali się spytać. Ogromnie żałuję, że Bartek nigdy się tego nie dowie.

Jako zupełnie obca osoba według prawa nie miałem żadnego wpływu na to co działo się później. Wszystko zależało od jego rodziców. To życzliwi, ale głęboko wierzący ludzie, więc poprosili mnie, aby informację o naszej relacji trzymać w tajemnicy – bali się, że wtedy ksiądz pochowa go „pod płotem”. Inne osoby z rodziny sugerowały mi nawet abym najlepiej nie pojawiał się na pogrzebie. Nie moglem się na to zgodzić. Czułem potrzebę towarzyszenia „mojemu Bartkowi” w tej ostatniej drodze. Poszedłem do kostnicy. Czekałem aż wszyscy się rozejdą żeby w samotności móc do niego podejść. To był najcięższy okres w moim życiu. Musiałem założyć maskę i ukrywać swoje uczucia do najbliższej osoby, którą właśnie straciłem.

Dziś niemal rok po tych wydarzeniach mam dobre relacje z rodzicami Bartka. Ta tragedia, a jednocześnie miłość do tej samej osoby zbliżyła nas do siebie i pozwoliła zrozumieć siebie nawzajem. Postanowiłem podzielić się z Wami jednak naszą historią, aby życie Bartka i moje przeżycia przysłużyły się większej sprawie. Odejście najbliższej osoby to dramat, na który najczęściej nie mamy wpływu. Państwo ma jednak wpływ na to, aby ten najtrudniejszy moment przeżyć w poczuciu godności i dopełnienia obietnicy zadbania o ukochaną osobę także w jej ostatniej drodze. Na tym także polega miłość i odpowiedzialność za drugą osobę.